1. dawidmed.com
  2. SEO blog
  3. SEO Podcast
SEO proofreading

#008: SEO proofreading - Anastasia Procner

Pochodzi z Kanady, a w Polsce mieszka już od ponad 10 lat. Tłumaczka, copywriterka, lektorka języka angielskiego oferująca kursy językowe dla firm. Współwłaścicielka Vici Solutions - małej firmy zajmującej się tworzeniem oprogramowania i treści. Anastasia ukończyła anglistykę na Wyższej Szkole Filologicznej we Wrocławiu. Obecnie studiuje psychologię kliniczną na Uniwersytecie SWPS (również we Wrocławiu).

Listen to "#008: SEO proofreading - Anastasia Procner" on Spreaker.

Gość odcinka

Anastasia Procner - W branży SEO pracuje od 2014 roku, kiedy to zaczęła pracę w agencji Elephate. Obecnie zajmuje się głównie proofreadingiem i tworzeniem treści dla znanego na całym świecie wrocławskiego start-up'u Explain Everything, udzielaniem lekcji angielskiego, a także przeróżnymi mniejszymi zleceniami.

Rozdziały

Proofreading a SEO proofreading

Anastasia Procner

Anastasia: Proofreading to korekta tekstu. Można rozróżnić dwa rodzaje takiej korekty: proofreading oraz SEO proofreading. Pierwszy rodzaj to standardowe poprawianie błędów gramatycznych, stylistycznych i językowych w materiałach otrzymanych od Klienta czy pracodawcy. Są też sytuacje, w których dodatkowo należy "wygładzić tekst", aby czytelnikowi dobrze się go czytało. SEO proofreading wiąże się natomiast z konkretnymi wytycznymi, które dostaje się od zleceniodawcy lub bezpośrednio od Specjalisty SEO. Są też sytuacje, kiedy dostaję do korekty tekst, który jest nienaturalnie wypełniony keywordsami (słowami kluczowymi). One są potrzebne, jednak teksty mają służyć nie tylko botom, ale również ludziom. W takich przypadkach muszę zrobić dodatkowo research synonimów słów kluczowych.

Jaką rolę w pracy Content Editora odgrywa SEO?

Jaką rolę w Twojej pracy odgrywa SEO? Czy polega to tylko na tym, że poprawiasz nienaturalne użycie keywordsów poprzez zastosowanie ich synonimów?

Anastasia: Wszystko zależy od zlecenia, jakie otrzymam. Jeżeli chodzi o research słów kluczowych w tekście, to korzystam głównie z Ahrefs - sprawdzam w nim keywordsy, ich ranking i częstotliwość występowania. Mogę również sprawdzić słowa powiązane i właśnie synonimy. Bardzo często generuję raport, który nazywa się "also rank for" i na jego bazie staram się stworzyć materiał. Korzystam też z Google Trends.

Urodziłam się w Kanadzie, a do Polski przyjechałam mając 16 lat. Tu też ukończyłam studia. Ze względu na to, że angielski jest moim pierwszym językiem (jestem Native Speakerem), tworząc treści dla Klientów, od razu wykorzystuję odpowiednie słowa kluczowe i ich ewentualne synonimy. Pracuję na dwóch monitorach, dlatego jednoczesne pisanie tekstu i uwzględnianie odpowiednich keywordsów nie jest dla mnie problemem.

Poprawność językowa publikowanych treści

Anastasia: Są dwa powody, dla których warto sprawić, aby treści publikowane w języku angielskim były bardzo dobrej jakości. Po pierwsze język angielski jest zazwyczaj pierwszym (i bazowym) tłumaczeniem jakiegoś materiału. Przeważnie tekst napisany w języku ojczystym jest tłumaczony najpierw na język angielski, a dopiero później na inne języki. W sytuacji, gdy to pierwotne tłumaczenie nie będzie dobre jakościowo, kolejne mogą okazać się jeszcze gorsze.

Po drugie, musimy pamiętać, że treści są tworzone nie tylko dla botów, ale również dla zwykłych ludzi - one mają się dobrze czytać. Niemniej Google jest coraz bardziej rozwijany i zaczyna rozpoznawać, które treści są napisane poprawnie, a które nie. Jeżeli tekst będzie napisany źle, może to wpłynąć na pozycje strony. Dodatkowo sama strona nie będzie budziła zaufania wśród odwiedzających.

W przypadku Google Translate suche tłumaczenie nie wystarczy, ponieważ aplikacja ta bardzo często nie bierze pod uwagę całego kontekstu, tylko tłumaczy słowo w słowo. Nie przetłumaczy również idiomów, które są często spotykane i wykorzystywane.

Google Translate jest coraz lepszy, ale nadal w niektórych obszarach ma braki. Nie jest narzędziem idealnym, chociaż trzeba przyznać, że o wiele lepiej tłumaczy z języka polskiego na angielski, niż z angielskiego na polski. Prawdopodobnie wynika to z formy i złożoności języka polskiego.

O tym, czy i w jakim stopniu potrzebny jest proofreader decyduje głównie rodzaj treści, które chcesz publikować. Jeżeli znasz dobrze język angielski, a swoje materiały publikujesz na własnym blogu czy na Facebooku, to nie ma problemu. Prawdopodobnie dasz radę sam napisać tekst. Natomiast jeżeli Twoja strona ma poważniejszy wydźwięk - chcesz na niej sprzedawać jakieś produkty lub usługi na rynki zagraniczne - w takiej sytuacji bardzo ważne jest, aby tekst był poprawny merytorycznie i technicznie. Dlaczego?

Przede wszystkim dlatego, że strona posiadająca błędy nie budzi zaufania, a tym samym nie przyciągnie do Ciebie nowych Klientów. Dodatkowo treści źle sformułowane pod kątem SEO sprawią, że będzie ona niżej i rzadziej wyświetlana. Przygotowując materiały, należy również znać przepisy kraju, do którego zamierzasz kierować treści - pamiętaj, że każdy kraj może mieć własne regulacje, własne obostrzenia i inaczej podchodzić do tych samych spraw. Jest to bardzo ważne w przypadku sprzedaży produktów finansowych, ale także usług. W takich sytuacjach kara wynikająca z popełnienia błędu podczas tłumaczenia, może być tysiąckroć większa niż koszt usługi proofreadera.

Może się wydawać, że jeżeli ktoś bardzo dobrze zna język angielski, to wszystkie treści i tłumaczenia może przygotowywać całkowicie samodzielnie. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że jeżeli nie jesteś Native Speakerem, to mimo najszczerszych chęci, nie będziesz znać wszystkich "smaczków" językowych. Nawet pomimo wieloletniej emigracji czy częstego porozumiewania się w danym języku. Tak jak wspominałam: jeżeli Twoja aktywność ma dotyczyć własnego bloga lub komentarza do jakiegoś artykułu - śmiało możesz samodzielnie napisać tekst i go opublikować. Natomiast jeżeli ma to być związane z jakimiś Twoimi produktami, usługami czy kontrahentami - w takiej sytuacji warto skonsultować się z Native Speakerem, aby z opublikowanych treści mieć więcej pożytku niż krzywdy.

Treści publikowane w Internecie zazwyczaj są tłumaczone najpierw na bazowy język angielski, który jest kierowany na rynki Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Kanady czy Australii. Najczęściej są one ujednolicone, jednak każdy z tych regionów ma swój własny, specyficzny dialekt, o którym nie można zapominać. Native Speaker może w tym przypadku bardzo pomóc.

Czy Twój tekst musi mieć zrobioną korektę, ponieważ jest zły? - Nie zawsze. Czasami pomimo tego, że bardzo dobrze możesz posługiwać się językiem angielskim, warto poprosić o korektę tekstu Native Speakera. Tym bardziej, jeśli zależy Ci na dobrym Content Marketingu. Wielu Polaków bardzo dobrze posługuje się dodatkowym językiem (w przeciwieństwie do Amerykanów, którzy w większości mówią wyłącznie po angielsku), niemniej korekta na pewno nie zaszkodzi, a może pomóc.

Mój wujek z Kanady zawsze opowiada taki dowcip: "What do you call somebody who speaks two languages?" I odpowiedź brzmi: "Bilingual". A potem pyta: "What do you call somebody who speaks one language?". A odpowiedź brzmi: "American".

Pomimo tego, że Amerykanie i Brytyjczycy zazwyczaj nie mówią w żadnym innym języku niż ich własny, to są nastawieni dość etnocentrycznie. Oznacza to, że w sytuacji, gdy na stronie zauważą błąd lub niepoprawne sformułowanie, mogą stwierdzić, że artykuł pisał jakiś obcokrajowiec, a produkty promowane na stronie są tanie i słabej jakości. W takiej sytuacji bardzo często, zamiast zrobić zakupy - wracają do wyszukiwarki.

W treściach na stronie nie zawsze chodzi o to, czy są dobre, czy złe. Chodzi o cały kontekst, który jest bardzo ważny. Aby napisać dobry, wartościowy tekst trzeba znać kontekst kulturowy, idiomy czy gry słów w danym języku.

Co zrobić samodzielnie, a co zlecić Native Speakerowi?

Anastasia: Jeżeli znasz się na SEO, to możesz zlecić mi napisanie odpowiedniego artykułu, jednocześnie dając jakiś szkielet, szkic czy po prostu merytoryczne materiały, których powinnam użyć. Taki tekst będzie wtedy równie dobry z językowego punktu widzenia, jak i pod względem SEO. Natomiast jeżeli ktoś nie zna się na SEO, a chciałby mieć dobre merytorycznie treści dostosowane pod SEO, to powinien w pierwszej kolejności zgłosić się do jakiegoś "seowca", który porządnie przygotuje fundament, na którym będzie pisany artykuł. Bo to, że ktoś zna język angielski lub jest on nawet jego pierwszym językiem, nie oznacza, że zna się również na SEO czy jakichś kontekstowych synonimach. Jeżeli takich tekstów miałoby być więcej, warto zastanowić się nad zatrudnieniem albo Native Speakera, który przejdzie szkolenie, albo Specjalisty SEO. Po to, aby z każdym tekstem nie musieć rozbijać się o kilku specjalistów.

Moim zdaniem, jeżeli tekst ma być publikowany w języku angielskim, warto go napisać od razu w tym języku. Jeżeli zlecisz napisanie tekstu dobremu proofreaderowi lub SEO proofreaderowi to na pewno taka osoba będzie potrafiła od razu "wygładzić tekst" i stworzyć coś fajnego. Z tłumaczeniem z języka polskiego na język angielski może wyjść różnie... Są osoby, które starają się tłumaczyć otrzymany materiał słowo w słowo i efekt może być inny od oczekiwanego. Dlatego jeżeli tekst docelowo ma być w języku angielskim, jego pisanie po polsku jest niepotrzebnym krokiem.

W sytuacji, gdy tekst jest już opublikowany w języku polskim, a wersja angielska ma być jedynie dodatkiem, tłumaczenie jest w porządku. Wynika to z tego, że docelową grupą odbiorców są Polacy, a język angielski to jedynie dodatek. W takim przypadku wystarczy, że ktoś orientuje się w tematyce SEO, zna język polski oraz angielski i może taki tekst przetłumaczyć.

Jeżeli prowadzisz swój biznes w Polsce i chcesz wyjść ze swoim produktem w świat, zdecyduj się na domenę globalną z końcówką np. .com lub .net. Domeny z końcówką .pl i treściami po angielsku nie mają szansy, aby rankować np. w google.co.uk

Anastasia: Trzeba zachować równowagę między dobrym jakościowo tekstem a stroną przygotowaną pod względem SEO na rynki zagraniczne. Nawet jeżeli strona pod względem technicznym będzie dobrze przygotowana i będzie na odpowiednim miejscu w Google, ale treści na niej będą złej jakości - nic z tego nie wyjdzie.

Pytania końcowe

Jedna porażka, która Cię czegoś nauczyła i jaką naukę z tego wyniosłaś?

Anastasia: Pewnego razu odezwał się do mnie bardzo miły Pan z prośbą o przetłumaczenie treści ze strony jego sklepu na język angielski. Pomyślałam: "Super, akurat się tym zajmuję". Jednak okazało się, że w tym sklepie sprzedawał wyłącznie elektronikę i to nie typu klawiatura, ale jakieś płyty główne do komputerów itp. Tylko rzeczy, o których ja totalnie nic nie wiem. Męczyłam się strasznie nad tymi tekstami, ale stwierdziłam, że skoro przyjęłam to zlecenie, to muszę je zrobić. Efekt był taki, że 1000 znaków, które często potrafię napisać w 15 czy 20 minut, tym razem pisałam po kilka godzin. Pomijając fakt, że to mi się totalnie nie opłacało, to cały czas się bałam, że te teksty będą słabej jakości. Z tego powodu bez przerwy dopytywałam mojego Męża, który jest z wykształcenia inżynierem elektroniki oraz z zawodu programistą, czy na pewno tak ma być.

Pomimo tego, że było to dość krótkie zlecenie, to zajęło mi naprawdę dużo czasu. Stwierdziłam, że nigdy więcej nie wezmę się za temat, na którym się totalnie nie znam, ponieważ takie zlecenie jest dla mnie męczące, a samo postępowanie po prostu nieodpowiedzialne. Na szczęście jak oddałam te teksty, to Klient powiedział, że są w porządku. Starałam się, żeby tak było, ale na pewno nie będę już tego robiła w przyszłości. Taką właśnie nauczkę z tego wyciągnęłam.

Na jakie konferencje branżowe wybierasz się jesienią 2020?

Mówienie o konferencjach w 2020 roku jest dosyć optymistyczne, bo sytuacja jest, jaka jest. Powiem, że niespecjalnie jeżdżę na takie konferencje. Byłam dwa albo trzy razy na SEO Festiwalu, ale tak naprawdę wolę webinary.

Jaki artykuł ostatnio przeczytałaś i wniósł on realną wartość do Twojej pracy, dzięki któremu zdobyłaś nową wiedzę lub odświeżyłaś tę, którą już masz?

Anastasia: Śledzę Search Engine Journal i bardzo lubię ich artykuły. Kilka miesięcy temu przeczytałam ciekawy artykuł (https://searchengineland.com/faq-all-about-the-bert-algorithm-in-google-search-324193) o BERT, czyli Bidirectional Encoder Representations from Transformers. Ma on sprawić, że analiza tekstu w wyszukiwarce wejdzie na kolejny poziom. Dla mnie jest to bardzo interesujący temat. Mam nadzieję, że pomimo tego, że to narzędzie się pojawiło, że pojawiają się kolejne narzędzia do korekty tekstu, za kilka lat będę nadal potrzebna.

Prezent dla słuchaczy

Czy jesteś w stanie zaproponować coś ekstra od siebie dla słuchaczy podcastu?

Anastasia: Połączyłam dwie rzeczy, którymi się głównie zajmuję i postanowiłam, że trzy pierwsze osoby, które się do mnie zgłoszą po wysłuchaniu podcastu, dostaną ode mnie pół godziny konsultacji po angielsku gratis. Może to być przydatne głównie wtedy, gdy ktoś ma przemawiać na jakiejś konferencji lub webinarze i zastanawia się, nad czym warto byłoby popracować. Po konsultacji będziemy się ewentualnie zastanawiać, co jeszcze poprawić i co robić dalej. Zgłaszając się nie zapomnijcie o haśle SEO Fridays Podcast!

Dawid: Dziękuję za poświęcony czas i udział w ósmym odcinku SEO Fridays Podcast! Do usłyszenia w kolejnych odcinkach. Hej!

Komentarze

Zapraszam do kontaktu!

W celu nawiązania współpracy wypełnij formularz. W ciągu 24 godzin skontaktuję się z Tobą.